Odkąd zaczęłam bawić się w plecionki, igły zaczęły się bawić ze mną w chowanego. Co najgorsze- znajdowały się potem na dywanie, na krześle, na łóżku, wobec czego moje stopy i ta część ciała, gdzie plecy tracą szlachetną nazwę, drżały z obawy o swoją integralność.
Dzięki pomocy Danki udało mi się wykonać taki igielnik :) A raczej- igielniczkę, bo to Pani Kapelusikowa :)
Zrobiłam ją z satyny, którą kupiłam w wakacje, mając ambicję, że nauczę się szyć :) Ozdobiłam zaplecionym sznurkiem gorsetowym i dodałam onyksy, szlifowany koralik oraz jakąś starą kulkę, która chyba czekała na drugą do pary- cóż, nie doczekała się :)
Moje pośladki i stopy odetchnęły z ulgą :)
A tutaj link do wzoru
Uroczy pomysł, widziałam już różne igielniki- Panią Kapelusikową widzę po raz pierwszy.Gratuluję!
OdpowiedzUsuńOryginalny pomysł i świetne wykonanie! Teraz żadna igła nie ma prawa się zgubić....super!
OdpowiedzUsuńciekawy wzór:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Emi
super Kapelusikowa !!!!
OdpowiedzUsuńja także mam ten problem, od jakiegoś czasu myślę nad jakąś poduszeczką na igły i właśnie tym postem zachęciłaś mnie do działania... ciekawe co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńtwój kapelusik jest świetny i widzę że już praktyczny :)