Wprawdzie góral chyba poszedł już na sen zimowy (mam w planach przerobić stary rower taty na coś, na czym da radę jeździć w zimie), to o nim nie zapominam. A jako że często zapominam zabrać z siedziby koła naukowego swojego usb, to uznałam, że przydałyby mi się zawieszki. I powstało ich kilka.
Oczywiście z rowerem :) (chyba zrobię jeszcze jedną, ale zieloną, jak rama mojego roweru).
Coś ostatnio mi zdjęcia nie wychodzą :/ chyba wyszłam z wprawy :/
Jak rower, to musi być kolejne moje oczko w głowie, czyli kot. W życiu nie miałam tak spokojnego kota ;)
Przydałoby się ciut szczęścia, więc motyw już u mnie znany- koniczyna :)
I na koniec, żeby ocieplić te długie, jesienno-zimowe wieczory coś na wspomnienie lata- motylek. Akurat z motylka jestem najmniej zadowolona, bo nie podoba mi się kolorystyka. Burnt orange słabo kontrastuje z frosted smoky topaz, ale mamie się spodobało, więc sobie przywłaszczyła ;)
A tak prezentuje się cała kompania ;)
Chyba powoli wracam do koralików. Wprawdzie dalej brakuje mi pomysłów, ale za to powoli odzyskuję wolny czas, kończę praktyki, uporządkowałam już trochę sprawy w kole ;)
Dziękuję za wizyty i za miłe komentarze ;)
Super zawieszki, moja ulubiona to ta z kotem- i przez kota i przez kolorystykę :D
OdpowiedzUsuńPokazujesz same śliczności, nie wiem którą mogłabym wyróżnić, wszystkie są urocze !!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne :) Do motylka, to jasna sprawa ja bym wybrała niebieski kolor, ale ta z kotkiem też jest super no i ta z koniczynką :)
OdpowiedzUsuńświetne, wesołe zawieszki :) dla mnie naj oczywiście z kotem :D
OdpowiedzUsuńŚliczne kuleczki :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne zawieszki. Z rowerem jest super.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :-)