piątek, 1 lipca 2011

Alea iacta est!

Kostka (w zasadzie: kostki) zostały rzucone (a raczej zrobione).
Szybko się nimi chwalę, bo jestem z nich dosyć dumna. To była pierwsza próba z koralikami toho i nicią nymo. I szczerze- nie wyobrażam sobie robienia tego na nici szewskiej. Czasem przez jeden koralik trzeba przewlec nić kilka razy, szewska by nie dała rady.
Zdjęcia wyszły kiepsko, bo pogoda fotograficznie nie rozpieszcza :( My tu gadu-gadu, że w czasie deszczu to można posiedzieć i coś zmalować czy popleść, ale ile tego deszczu można? Wprawdzie wczoraj słońce było, ale dzisiaj to niebo koloru stalowego od samego rana.
Co będzie z tych kostek? Jakieś kolczyki ;) Tylko jeszcze nie wiem w co "ubrać" te kostki :)


A w domu pachnie chlebem :) Bo upiekłam dzisiaj o ten chlebek. Jest pyszny, a prosto z piekarnika, z masłem topiącym się na jego powierzchni to już w ogóle rarytas ;)

6 komentarzy:

  1. Ślicznie wyszły, równiutkie i w bardzo ładnym kolorze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne kostki i takie pracochłonne :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. I piękny kolor. Czekam na koncowy efekt ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba niewiele będzie im potrzebne :) świetnie Ci wyszły.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja się do kosteczek przymierzam i jakoś tylko na przymierzaniu poprzestaję :) A Twoje są śliczne i takie równe!
    A na moim blogu wyróżnienie dla Ciebie i Twojej twórczości :) Zasługujesz na niejedno.

    OdpowiedzUsuń