Uczę się dzielnie do najtrudniejszego egzaminu na studiach- już w środę sądny dzień z prawem handlowym. Ale do rzeczy. Mam sąsiada, który studiuje na uczelni za miedzą, tj. na KULu (ja UMCS). Mieszka on piętro wyżej i ma paskudny zwyczaj uczyć się na głos przemawiając sam do siebie, ale na tyle głośno, że dokładnie słyszę o strukturze organizacyjnej bibliotek, rządach Wł. Łokietka itd. (studiuje kulturoznawstwo i dziennikarstwo). Nie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby nie to, że co chwila słyszę dosyć głośne "yyyyyy, prawda, yyyy" i tym podobne jęki namysły. Jakoś się przyzwyczaiłam- słuchawki na uszy, muzyka i lecim z umową forfaitingową. Natomiast reszta sąsiadów chyba ma go już dosyć, bo dzisiaj zaczęła się Pierwsza Wojna Kaloryferowa :] Ktoś w akcie zemsty zaczął walić w rury od kaloryfera, podłapał to ktoś inny i po chwili zaczął się prawdziwy koncert na rurach we wszystkich pokojach, z przekrojem od muzyki klasycznej, aż po "We will rock you".
Chwilowo trwa zawieszenie broni. Sąsiad się zamknął, cisza na linii kaloryferowej. Ciekawe jak długo? :)
Uprzedzając jakiekolwiek pytania- nie, nie mieszkam w akademiku. Chociaż wydaje mi się, że czasem jest tam normalniej niż u mnie w bloku.
I na sam koniec tekst usłyszany ostatnio w autobusie (wspominałam, że uwielbiam jeździć autobusami i słuchać takich ciekawych rozmów?);
Pan Menel: Bo mężczyzna to powinien z kobietą obchodzić się jak z własnym żebrem.
Swoją drogą,zastanawiam się,jak głośno musi ryczeć ten twój sąsiad skoro aż tak słychać.
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
Ma dosyć donośny głos, ale u mnie w bloku też jest akustyka porównywalna z tą jaka jest w katedrze w kaplicy akustycznej :D w dużym pokoju słychać jak sąsiedzi na górze chrapią...
UsuńSkąd ja to znam... Choć mieszkanie w akademiku za mną to wydaje mi się, że na mieszkaniu czasem bywa gorzej ;) Sąsiad z góry, który ma małego synka gra razem z nim na perkusji. Mały na jakiejś plastikowej wali w nią jak i gdzie popadnie, starszy wygrywa w miarę przyjemne rytmy na djembe (ech... wracają wspomnienia porannych pobudek przy rytmach bembnów w Ostródzie). I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że potrafią mnie obudzić o 6 rano. Raz i ja zaczęłam uderzać w kaloryfer, to usłyszałam jeszcze jak to skomentowali ;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie myślałam, że mieszkasz w akademiku, ale jak w bloku z takimi odgłosami to współczuję :)
OdpowiedzUsuńMożna zwariować, ale widzę że jakoś dajesz radę. Trzymam kciuki, aby się udało zaliczyć.
OdpowiedzUsuńEch te lubelskie autobusy:) co do stukania w kaloryfer to to dość popularny sposób na wkurzanie sąsiadów :/
OdpowiedzUsuń