Szybko o wyjeździe na początek. Ambitny plan się nie powiódł. W zasadzie to dobrze, bo towarzystwo nie było wystarczająco zgrane, pogoda też jednak nie taka. Pierwszego dnia poszliśmy na Bystrą (2250 m n.p.m.). Panorama była taka, że... nic nie było widać. Wędrowaliśmy w chmurze, wilgoci i zimnie, a najgorsze w tym wszystkim było to, że traciło się poczucie czasu. W pewnym momencie zaczęłam panikować, że już pewnie 16, że zaraz zacznie się ściemniać, a w lesie są niedźwiedzie, więc po zmroku nie powinno się wracać, a my idziemy dopiero pod górę. Otóż okazało się, że było ledwie południe... I zeszliśmy jeszcze za widoku.
Kolejny dzień- bardzo ambitny :) Poszłam sama z bratem na jakiś 3-godzinny spacer od Małej Łąki do Strążyskiej. On był przeziębiony, ja z kontuzją w stopie, pogody dalej nie było, uznaliśmy, że nie pchamy się wyżej.
I trzeciego dnia zdarzył się cud. Zrobiła się pogoda :) I to jaka :) Wjechaliśmy na Kasprowy, przeszliśmy przez Beskid, Przełęcz Liliowe, Przełęcz Świnicką na Świnicę (btw. widziałam parę młodą robiącą sobie zdjęcia na Beskidzie... ona w białej sukni z odkrytymi plecami, a o 9 rano na Kasprowym 2 stopnie powyżej zera...). Ze Świnicy zeszliśmy na Przełęcz Zawrat, potem do Dol. Pięciu Stawów Polskich i, jakby nam było mało tego dnia, weszliśmy na moją ukochaną Szpiglasową Przełęcz, zeszliśmy do Morskiego Oka i do Palenicy Białczańskiej. Dla takiego jednego dnia warto było tyle jechać :)
Zdjęcia chętnie bym pokazała... Ale są już na kompie. Zdążyłam je zgrać nim się zepsuł...
Teraz dwie wczorajsze prace.
Kolejna odsłona kulek
(koraliki jablonex 2,3mm w kolorze hematytowym, bigle posrebrzane)
Haft koralikowy
( owal onyksu, koraliki toho round 11/0 frosted black diamond, toho treasure 12/0 jet, toho round 15/0 silver lined, toho round 8/0 jet, zawieszone na srebrnych sztyftach)
A jak się Wam podobają zdjęcia pomniejszone i przycięte w paincie :D
Napisałam już na Wizażu, ale że świetne prace, to pozowlę się powtórzyć ;)
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczne kolczyki - przypominają mi jeżyny. Kolczyki w hafcie śliczne Ci wyszły.
Очень красивый комплект. Просто шикарный!!!
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe że minęłyśmy się na szlaku, bo ja od 19 do 23 w Zakopanem siedziałam i część naszych tras się pokrywa :)
OdpowiedzUsuńPieknie wyszly:)Podziwiam Twoja dokladnosc i precyzje. Mi to tak ladnie nie wychodzi;)
OdpowiedzUsuńSmakowite jeżynki Ci wyszły, a haftowane bardzo eleganckie :-)
OdpowiedzUsuńPiękne obydwie prace, cóż więcej można powiedzieć :) Teraz jeszcze bardziej doceniam pracę i czas włożony w koraliki- ja z jedną bransoletką bawiłam się 2 dni, ale to nie dla mnie....
OdpowiedzUsuńFaktycznie podobne są! Tylko moja została dotknięta przez dotyk mojej chorej wyobraźni vel. artystycznej duszy i pozbawiona kończyny :D
OdpowiedzUsuńNefryt:
OdpowiedzUsuńDwa dni??? O_o?
To jakim ściegiem to robiłaś? Ja spiral herringoby to maksymalnie w 3 godziny robię :D A cellinkę to faktycznie długo- z 7-8.
Pistiss- mam nadzieję, że nie byłaś tą spanikowaną dziewczyną na łańcuchach na Szpiglasowej :D Miałam ten zaszczyt iść za nią i w pewnym momencie, w trosce o własne bezpieczeństwo, postanowiłam wyprzedzić (na łańcuchach).
Kurcze, rozumiem spanikować na zejściu ze Świnicy na Zawrat, gdzie w jednym miejscu widzisz między nogami (sic!) łańcuch, klamry i jakieś 800 metrów niżej staw, a w stawie odbijają się góry i niebo. Ale na Szpiglasowej, gdzie dałoby się przejść bez łańcuchów? (przynajmniej w górę, a ona szła do góry)
Na szczęście dla mnie ze Szpiglasowej szłam w dół ;) Więc nie ja byłam tą panikarą :) Chociaż muszę przyznać że mam lekki lęk wysokości, ale góry uwielbiam.
OdpowiedzUsuńCo do samych ludzi- problem jest taki że większość z nich w góry idzie:
nie znając kompletnie i nie planując trasy, w fatalnych butach i bez wyobraźni ;)
W tamtym roku widziałam właśnie taką dziewczynę. Wjeżdżała na Kasprowy w koszulce na ramiączkach i na to narzuciła jakiś szal czy ponczo, do tego szorty jeansowe i adidaski takie cieniutki. A pogoda zaczęła się lekko psuć, więc się zastanawialiśmy, czy mamy iść na tę Świnicę. Na górze było już dosyć zimno. Patrzymy- a ona skręca w lewo. No ok, pewnie na Beskid idzie. Dochodzimy na Beskid- a ona przed nami szoruje tym szlakiem. Aaa, zapomniałam, miała ze sobą tylko niewielką torbę przez ramię, do której żadnego płaszczu czy swetra na pewno by nie wepchnęła.
OdpowiedzUsuńPotem widzieliśmy ją na łańcuchach na Świnicy, a jeszcze potem na zejściu na Zawrat.
Na całe szczęście pogoda się nie popsuła, potem nawet ciepło było, ale rano się chmury zbierały.
Bardzo sympatyczne kolczyki. A za zdjęcia to ja cie podziwiam - wyglądają lepiej niż większość moich obrabianych w gimpie! tzn. są bardzo ostre
OdpowiedzUsuńPierwsze śliczne, drugie zachwycające.
OdpowiedzUsuńP.S.
Nie wierzę, że to pierwszy raz :D
Kawo- aparat pożyczony od taty ;) To jest jakiś olympus- niby kompakt, ale z wymienną optyką, więc zdjęcia prawie jak z lustrzanki :) odpowiednio rozświetlone w czasie robienia zdjęcia (opcja +/-) i jakoś wyszło ;)
OdpowiedzUsuńKalisz- przysięgam, że pierwsze i to widać, jak się na spód popatrzy.
Kochana czarujesz coraz fajniejsze rzeczy Ci wychodzą.Kuleczki super:)I fajnie ,ze wypad w góry się udał:)
OdpowiedzUsuńJeśli to są dopiero początki to naprawdę chylę czoła,zdolna z Ciebie osóbka,pozdrawiam i zapraszam do mnie na candy.
OdpowiedzUsuńTe kuleczki są cudne!
OdpowiedzUsuńTakie jeżynki!