poniedziałek, 5 września 2011

Jestem humanistką i dlatego inni powinni się mnie bać :)

Ech, nie ma to jak urodzić się jedyną humanistką w rodzinie umysłów ścisłych :D
Przychodzi tata do domu i narzekam, że zepsuła mi się lampka. W tym miejscu nalezy po krótce opisać mój pokój- jest niewielki, a wszystkie gniazdka sa przy podłodze i w dodatku w tak beznadziejnych miejscach jak za łóżkiem czy biurkiem z komputerem. Do gniazdka za łóżkiem mam mrzypięty przedłużacz, który nieraz ciągnie się przez cały pokój, coby móc złapać trochę prądu ;) W chwili obecnej przy łóżku stoi mały stołeczek, a na stołeczku lampka, która się popsuła (tak, lampka była wpięta do przedłużacza).
Przyszedł tata i narzekam, że się lampka zepsuła, że to pewnie żarówka, że nie ma w domu nowej i musimy od babci z pokoju jedną ukraść, a ja nie sięgam (bo niby po co mam korzystać z drabiny, jak można tatę poprosić). Dobra, wykręciliśmy żarówkę od babci, wkręcamy w lampkę- nie świeci.
- A nie spadła ci ze stołka- pyta tata.
- Nie. Stała na biurku, a teraz jak zaczęła się szarówka robić, to ją przeniosłam na stołek, żeby siedzieć na wersalce i się uczyć (w pokoju szafka nocna się nie zmieści).
Tata zaczął rozkręcać lampkę itd.
- Ale jest wyłączona z prądu, tak?- pyta.
- Tak, wyłączyłam.
Lampka rozkręcona, w środku wszystko ok.
- A weź sprawdź drugą lampkę.
Wzięłam drugą, włączam do przedłużacza. Nie działa.
- Kurcze, przedłużacz się zepsuł- stwierdziłam.
- Czekaj, zaraz ci drugi przyniosę.
Tata wyszedł, wrócił z drugim przedłużaczem, odsuwamy łóżko (co nie jest sprawą prostą, bo łóżko jeździ razem z dywanem). A tam wtyczka przedłużacza wyjęta z gniazdka...
- A pytałem wcześniej, czy przedłużacz wpięty do gniazdka...
Cóż, jedyne tłumaczenie to takie, że jak chowam pościel, to jeżdżę łóżkiem w tę i z powrotem i musiałam zahaczyć o wtyczkę i wyrwać ją z gniazdka. W każdym razie lampka już skręcona, wtyczka siedzi w ścianie, wszystko powraca do normy :)

Dzisiaj parę staroci, które pokazywałam na moim starym blogu, a które obiecywałam sukcesywnie przenosić tutaj ;)

Czarne oczy 
(jablonex+ onyks+ srebro)


Latawce 
(prezent dla kuzynki; kulki srebrne, swarki, srebrny łańcuszek i bigle)


Morskie trójkąciki
(jablonex+ srebro)

7 komentarzy:

  1. Morskie trójkąciki, to mój faworyt zdecydowany :-) A lampki to lubią robić takie figle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczi i trójkąciki podobają mi się najbardziej :)

    A srebrne kulki z jakiej są firmy i gdzie je kupujesz jeśli można spytać? Poszukuję ich już jakiś czas :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Te kulki kupowałam jeszcze chyba w grudniu ubiegłego roku w hopei, kiedy srebro było tańsze.

    A co do trójkącików- był czas, że chciałam je rozwalić :D Bo jeden układał się równolegle dopoliczka, a drugi prostopadle, a wszystko dlatego, że w jednym odrobinę luźniejszą pętelkę zrobiłam... Ale jakoś nie miałam nigdy na to czasu i leżą teraz sobie u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładne "wyroby" ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zawsze myślałam, że jestem humanistką, ale teraz nie jestem pewna, czy po prostu nie miałam kiepskich nauczycieli przedmiotów ścisłych, którzy mnie zniechęcili. Ale być humanistą jak widać też przygoda, szczególnie w połączeniu z gapciostwem :D
    Te koralikowe kolczyki przypominają mi takie plecionki z żyłek, które robiło się kiedyś w gimnazjum i podstawówce :) Ciekawa rzecz. Kurcze chodzę po tych blogach, tyle różnych technik widzę a kasy brak na zakupy, eeeech!

    OdpowiedzUsuń
  6. śliczne jak zawsze pozazdrościć talent:)

    OdpowiedzUsuń