Bransoletkę Carmen wyszydełkowałam już jakiś czas temu, ale najpierw długo czekała na wklejenie w końcówki, a potem ze 3 dni łaziłam i szukałam po domu ogniwek-sprężynek. Ogniwka znalazłam dopiero po sfotografowaniu, więc zdjęcia z roboczymi ogniwkami pojedynczymi. Jest to taka nieudacznica- z farfallami i magatamami, których za bardzo nie widać :( Mówi się "hop!" i żyje się dalej ;)
I jeszcze małe przypomnienie lata- kolczyki Agrest- zieloniutkie kulki z różnych kolorów toho. Chociaż w chwili obecnej nie mogę się doczekać takiej prawdziwej, śnieżnej zimy, to jednak agrestowy akcent jest miłym przypomnieniem lata :)
Ja jestem w trakcie plecenia pierwszego szydełkowego węża, ale zdecydowanie gorzej mi to idzie niż szycie igłą... Chyba się niebawem poddam, za to Twoja bransa jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze bardzo fajne prace :) Szczególnie wspomnienie agrestu ;)
OdpowiedzUsuńUna pulsera muy bonita, pero los pendientes me gustan aún más, enhorabuena y Feliz Navidad!!!
OdpowiedzUsuńpiękne prace :)
OdpowiedzUsuńNo, carmen piękna - energetyczna i ognista. A agreścik ? Smakowity, bez dwóch zdań :-)
OdpowiedzUsuńTa bransoletka jest w kolorach jednego mojego swetra, którego nie cierpię :D
OdpowiedzUsuńZa to agrest świetny! Czy jeden z tych odcieni to pine green? Jak patrzę na takie fajne użycie to aż mi szkoda, bo moje toho w tym kolorze zaginęły gdzieś w akcji... :(
Tak, jeden to pine green, ale użyłam też sour apple i silver-lined olive. Nie napisałam tym razem kolorów, bo szybko wrzucałam zdjęcia i pisałam notkę.
OdpowiedzUsuńPiękne kolory w obydwu egzemplarzach! Śliczne!
OdpowiedzUsuń