- To co, przyznać się, czy tuszujemy sprawę?- pytam (a mięso czarne).
Tata dał mi pieniądze i wysłał do sklepu, żebym kupiła nowe :) Tylko patrząc na te kawałki węgla nie wiedzieliśmy co to było- łapatka czy karczek. Więc kupiłam i to i to. Wrzuciliśmy do rondelka karczek (wyglądał bardziej podobnie), nastwiliśmy i już się z kuchni nie ruszyłam.
Po południu babcia je obiad i nagle pada tekst do mojej mamy:
- A wiesz, że rano nastawiłam już ostatni kawałek łopatki z tego, co ostatnio w tesco kupiliście?
Przynajmniej się nie zorientowała :)
A teraz garść nowości. Trochę ich będzie, bo wpadłam w szał koralikowy i chcę się nimi nacieszyć przed wyjazdem- na wyjazd nie wezmę, bo to autokarówka, a potem nie będę miała zbyt wielu okazji, żeby pokoralikować, bo trzeba będzie się zacząć do odroczenia uczyć.
Aż nie wiem, od czego zacząć, ale chyba pokażę w takiej kolejności, w jakiej- mniej więcej- powstawały.
Fuksja
(zdjęcie bardzo przekłamuje, bo ten kolor fioletowy jest bardzo, ale to bardzo intensywny i w zasadzie to bardziej ciemny róż)
Wojownicze żółwie ninja
(patrząc na te kolory od razu przyszła mi na myśl bajka z dzieciństwa; jest dosyć masywna, bo robiona z koralików toho 8/0, całe szczęście, że mieli u mnie w mieście takie szerokie końcówki)
Szmaragdowy komplet
(bransoletka z koralików marianne hobby, kolczyki- toho round 11/0 kolor silver-lined teal)
Złotanka
(koraliki euroclass)
Bransoletka Rosebuds
na razie bardzo niestarannie, wykończona elementami metalowymi, bo się okazało, że mam tylko dwa srebrne łączniki i ni jak z nich bransoletki nie zrobię :)
I na koniec moje ulubione :) Też tak czasem macie, że nazwa pojawia się zaraz po nawleczeniu pierwszych koralików? Bo tu tak było. Ba, nawet nazwa pojawiła się, jak koraliki były dopiero w drodze. Zabieram Was dzisiaj w kolejne miejsce w górach- Ornak (nie hala, tylko szczyt). Dla mnie to zawsze była tylko kupa kamieni, ot, takie gruzowisko szarych kamieni porośniętych dziwnymi, zielonymi porostami. Takich kamieni pełno jest w niektórych dolinach (zwłaszcza zejście z Giewontu do Małej Łąki)- ale rozumiem , że tam znoszą je lawiny. A na szczycie? Nie mam pojęcia jak się tam wzięły, ale tęskno mi, bo już kilka dobrych lat nie byłam na Ornaku :)
Tęcza nad Ornakiem
(koraliki toho round 11/0 w intrygującym kolorze hybrid jet pisasso, z dodatkiem mieniącego się na zielono, niebiesko, różowo i fioletowo kryształku szklanego)
Jestem ciekawa Waszych opinii- która z wersji długich kostek bardziej się Wam podoba? Łańcuszek czy rurka dystansowa? (abstrahując od kolorystyki)
Bransoletki mnie powalają! Są takie świetne, skręcone i super dobrane kolory.
OdpowiedzUsuńŚliczności :) Piękne!
OdpowiedzUsuńKolczyki chyba wolę na łańcuszku, chociaż z rurką też mają swój urok. Pozdrawiam
Powiem tak, jestem w szoku, że powstaje tak śliczna, zmysłowa i elegancka biżuteria, zatkało mnie po raz kolejny....zapięcia są genialne, kolorystyka jeszcze lepsza....Twórz dalej, czy długie, czy krótkie nie ma znaczenia:):)to jest po prostu PIĘKNE! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiekne produkcja! Zołwie mnie najbardziej przekonują kolorystycznie!
OdpowiedzUsuńNatomiast odpowiadając na pytanie, rurka czy łancuszek, mowię - rurka!
Gotowaniem nie ma co się przejmować, kiedy robi się taką biżuterię :) Bransoletka z kuleczkami jest perfekcyjna!
OdpowiedzUsuńŚwietne! :) A z gotowaniem cóż... możemy założyć klub ;)
OdpowiedzUsuńPiękne!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takich umiejętności.Mnie podobają się kostki na łańcuszku
OdpowiedzUsuńWszystkie są śliczne:))
OdpowiedzUsuńMnie kostki bardzo zadziwiły.Fakt ,że liznęłam tylko trochę tego wyplatania,ale kostki są the beat.
OdpowiedzUsuńnajbardziej podoba mi się szmaragdowy komplet.
OdpowiedzUsuńPadam na kolana przed twoim talentem. Rewelacyjne rzeczy, wszystkie i każda z osobna. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie no - historia z mięskiem mniamniuśna (nie wspomnę swoich początków gastronomicznych ;-)
OdpowiedzUsuńCo do koralików, to dla mnie jesteś mistrzynią - bransoletki piękne (sama nie mogę doczekać się nici, bo koraliki już mam), i dobór kolorystyczny, i wykończenie i ten drobny smaczek w postaci zapięć - wszystko wysmakowane, świetnie dobrane. Co do kolczyków, to ja osobiście wolę łańcuszki - lubię, jak kolczyki tak się swobodnie dyndają. Na dystansowych są jednak bardziej sztywne.