Kilka tygodni temu słuchałam w radio relację dotyczącą czytelnictwa wśród dzieci. Dziennikarka polecała jakieś pozycje książkowe w sam raz dla najmłodszych. I nagle padło pytanie: "Swoją drogą, ciekawe ile dzieci ucieszyłoby się z książki jako prezentu, zamiast na przykład nowej gry komputerowej?" Właśnie, ciekawe ile. Ja, jak byłam dzieckiem, z takich rzeczy niestety się nie cieszyłam (swoją drogą gry komputerowe tez mnie nie cieszyły, bo raczej nie grałam ani nie grywam w niej). W szkole podstawowej nie lubiłam "Ani z Zielonego Wzgórza" (hmm, może byłam ciut za poważna, ale jakoś mnie to nie bawiło), ani też książek typu 'Oto jest Kasia". Czytać zaczęłam chyba odkąd pojawił się Harry Potter, chociaż nie potrafię do końca tego wytłumaczyć :D
Książkę najlepiej czyta mi się wieczorami, w łóżku, więc preferuję lektury lekkie, coby móc spokojnie w nocy spać ;) A żeby łatwo było odnajdować fragment, na którym skończyliśmy poprzedniego dnia, trzeba czymś strony założyć ;) Ja na ogół wciskam między kartki pocztówkę, a podręcznikach zaginam rogi :D Mam jednak też propozycję bardziej koralikową, i oto ona :)
cloisonne+ koralik szklany szlifowany
Wyplotłam jakiś czas temu sporo małych kuleczek, po jednej sztuce z koloru, i nie chciało mi się doplatać drugiej do kompletu. W niedzielę zatem wzięłam się w garść i wykończyłam je jako zakładki do książek lub zawieszki do telefonu.
Niesamowicie podoba mi się styl, w jakim EWrobi biżuterię. Do tego stopnia, że skusiłam się już na drugą wymiankę z nią :)
Z mojej strony poleciały do niej kuleczki na sztyftach, szare, matowe z toho round 11/0 silverlined frosted gray. Wyglądały o tak:
W paczce znalazła się również jedna z makramowych bransoletek, które niedawno pokazywałam, oraz dwie wyplecione kulczki, żeby Ela wykorzystała je twórczo :)
Ja natomiast dostałam przepiękne kolczyki z muszlą i bursztynem
oraz takie dwie bransoletki, które noszę razem- bardzo fajnie dzwonią w nich zawieszki ;)
Jakiś czas temu zastanawiałam się, co mam zrobić z tym fantem, jakim była masa perłowa w haftowanej oplotce. Podszywać spodu nie potrafię- niestety, mama stwierdziła, że wygląda to jak guzik ("Nawet kiedyś miałam taki w płaszczu")- więc na zawieszkę też nie, broszka byłaby za mała, a pomysł z bransoletką porzuciłam. Poleżała sobie ta jedna pastylka trochę, aż zrobiłam jej drugą połówkę, zszyłam to do kupy i zrobiłam breloczek. Efekt na zdjęciach poniżej.
Zastosowałam koraliki toho:
- round 15/0 silver-lined gray
- treasure 11/0 opaque jet
- round 11/0 silver-lined frosted smoky topaz
- round 11/0 metallic hematite
- round 8/0 silver-lined gray
Wszystkich z Lublina (i okolic- oczywiście) zapraszam jutro na kiermasz rękodzieła w księgarnio-kawiarni "Spółdzielnia" (przy ul. Peowiaków 11) w godzinach 14-16.
Zdjęcie plakatu pochodzi z profilu "Spółdzielni" na fb.
Edit.
A przy okazji trochę historii.
20 listopada 2010 roku na moim starym blogu ukazało się pierwsze zdjęcie mojej pierwszej plecioneczki :) Była to bransoletka caryca- do dzisiaj pamiętam, że wykonałam ją z plastikowych "kryształków" i koralików marianne's hobby oraz posrebrzanych kulek :) Zdjęcie robione też nieco ponad rok temu, na mojej błękitno-granatowej apaszce, przy sztucznym świetle, ale byłam tak podekscytowana swoim osiągnięciem, że nie mogłam długo czekać na ładny, słoneczny dzień i fotkę cyknęłam od razu :)
Hmm, a może by tak powtórzyć wzór flat spiral, bo jest niesamowicie wdzięczny i ładnie się układa? ;)
Dzisiaj poszłam na pierwszy w tym roku (i jak się okazuje- przedostatni) wykład z prawa żywnościowego. W zasadzie żałuję, że nie chodziłam wcześniej, bo bardzo ciekawy był. Ale do rzeczy. Pani prof. czyta ranking najohydniejszych potraw świata- wśród nich zupa z nietoperza, którą trzeba gotować 45 minut. Cóż, z koleżanką stwierdziłyśmy, że pani prof. musi trochę przesadzać, bo z włoszczyzną i makaronem pewnie smakuje jak rosół :)
A teraz biżuteryjnie.
Najpierw bransoletka :) Baza wypleciona z sutaszu metodą makramy. Oliwkę uplotłam z koralików jablonexu w jednym z moich ukochanych kolorów. Oliwka powstała kilka miesięcy temu, ale długo nie mogła się doczekać co z nią zrobić, więc jak tylko wyplotłam bransoletkę z sutaszu, uznałam, że ciekawie by wyglądało takie połączenie. Nie jest zapinana, wkłada się przez rękę, ponieważ baza sutaszowa lekko się rozciąga :)
I kolczyki- Niebieskie krople. Uplecione z koralików toho w rozmiarze 11/0 oraz 15/0, a także kulek niebieskiego kwarcu, zawieszone na srebrnych żmijkach. Przy wypalaniu szpilek tak rozgrzałam srebro, że mimo odkwaszania w kwasku cytrynowym ten miedziano-czerwony kolor nie zszedł (a jestem pewna, że drut jest srebrny, próby 930). Łebki zgniotłam na płasko, bo wyszły lekko krzywuśne- i oto efekt końcowy :)
I przyszła do mnei paczusia wymiankowa od E_W, ale pokażę Wam co dostałam, jak moja paczka dojdzie do Eli :)
Na początek krótka historyjka :)
Pojechaliśmy w sobotę na cmentarz, na grób dziadka. Mama rozbraja już lekko zwiędnięty bukiet, wyjmuje z niego jałowiec i gałązki jałowca wtyka w wiązankę. Ostatnią wetknęła tak, że sterczała do góry i całość straciła na wyglądzie.
Ja: Mamo, wyjmij tę gałązkę, bo brzydko. Wygląda jak chochoł (w mojej rodzinie tak potocznie mówi się na bukiety zrobione bez jakiegokolwiek ładu i składu)
Brat: A wiesz, co to jest chochoł?
Ja (co on sobie myśli?): Tak, takie coś do ogacania róży na zimę.
Tata: A wiesz z czego to jest?
W tym momencie odzywa się moja na wskroś humanistyczna dusza:
Ja: Tak, z "Wesela".
Rodzinka do końca dnia była w dobrym humorze.
Nawiasem mówiąc dodam, że wiem, iż chochoły robi się ze słomy, ale musiałam jakoś wybrnąć z traktowania mnie jak małego dziecka :)
Pokażę kilka najnowszych tworków. Najpierw chyba-naszyjnik. Szydełkowałam ten sznur z myślą o nadzianiu go na drut pamięciowy i zrobieniu bransoletki, ale nie mogłam wepchnąć tego drucika, cały czas się zaczepiał i był oporny :) Zatem został naszyjnik- właśnie taki bez ładu i składy, z przypadkowo nawleczonych koralików. Nazwałam go Wrzosowisko
Kolejna spiralna bransoletka zrobiona dla koleżanki :) Miała być niebiesko-czarna, ja dodałam jeszcze hematytowe koraliki :)
I na sam koniec makramowa bransoletka, która długo czekała na wykończenie, bo nie miałam ogniwek w kolorze miedzi.
Ostatnio mam takie szczęście, że oglądam filmy w jakiś sposób związane z morzem. Zaczęło się od "K-19", "Polowania na Czerwony Październik", przez "Karmazynowy przypływ", a ostatnio obejrzałam "Admirała". żeby pozostać w temacie podrzucam link do muzyki z "Polowania na Czerwony Październik"- bardzo podoba mi się ten motyw, mogłabym go ostatnio słuchać i słuchać :)
dawno nic nie dodawałam. Tłumaczenia czy wymówki nie mam- tak się złożyło po prostu :) Trochę lenistwa, trochę imprez rodzinnych, trochę obowiązków na uczelni, a to coś się zgubiło, a to czegoś nie miałam, a to znowu chciałam wymyślić coś sama i nie wychodziło :) Cóż, powracam dzisiaj z koralikowego niebytu i prezentuję dwie bransoletki, jedną taką, jakiej jeszcze nie robiłam ;)
Szydełkowa
(koraliki euroclassu)
i zdjęcie kwiatowego zapięcia
Oraz wariacja herringbonowa- znalazłam ten wzór przedwczoraj i uznałam, że muszę go wypróbować. Link tutaj(trzeba być zarejestrowanym i zalogowanym, żeby pobrać)
Oczywiście z kwiatowym zapięciem :)
Nawiasem mówiąc cierpię chwilowo na deficyt ogniwek. Tutaj zastosowałam ogniwka pojedyncze, bardzo nietrwałe, ale lada moment powinna przyjść paczka z ogniwkami podwójnymi. W zasadzie powinna być u mnie już wczoraj, ale na razie ani widu, ani słychu.