niedziela, 12 stycznia 2014

Finał WOŚP 2014

Kiedy byłam małą dziewczynką bardzo chciałam zostać wolontariuszką Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Marzyłam, żeby chodzić z puszką i zbierać pieniądze dla chorych dzieci, a w zamian rozdawać serduszka. Niestety, rodzice mi nie pozwolili, strasząc, że ktoś mnie napadnie, pobije, ukradnie puszkę itd. I wolontariuszką jednak nie zostałam.
Uwielbiałam dostawać te serduszka. Wracając z rodzicami z kościoła dawałam każdemu wolontariuszowi po parę groszy, żeby móc dostać serduszko ;) Jedno z tych serc nakleiłam na drzwiczki do barku na meblach rodziców i wisiało ono tam kilka dobrych lat. Przetrwało liczne sprzątania, trochę straciło kolor, ale było obecne. To serduszko to był pewien symbol- że to, co dajemy, nie rozpływa się w powietrzu, a pozostaje gdzieś wśród nas, i tak jak mnie one zawsze cieszyły, tak zakupiony przez WOŚP sprzęt dawał przez tyle lat nadzieję rodzicom chorych dzieci, a od zeszłego roku również starszym ludziom.

Dzisiaj trochę wyrosłam już z bycia wolontariuszką. Nauczyłam się, że mogę pomóc inaczej, przeznaczając coś, co ręcznie wykonałam, do czego mam może nie tyle co talent, ale cierpliwość. W tym roku był to naszyjnik. Malachit w objęciach - wiele godzin spędzonych nad najdrobniejszym jego szczegółem przyniosło mi ogromną radość. I mam nadzieję, że tę radość sprawi również zwycięzcy aukcji.

Przypominam, że licytować można TUTAJ

Przypominam, że aukcja trwa do środy, do godz. 17.57. O ile prace koralikowe można wycenić i przeliczyć na złotówki, o tyle ludzkie zdrowie, szczególnie zdrowie najmłodszych i tych najstarszych, którzy są dla nas wzorem, jest bezcenne. Zapraszam zatem do licytacji!

4 komentarze:

  1. Ja miałam cały barek oklejony, co roku stado serc się powiększało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękny naszyjnik! Trzymam kciuki ....;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja będąc w szkole średniej zgłosiłam się raz do zbierania. :) Pamiętam, było wtedy zimno jak diabli, ale razem z kilkoma kumplami staliśmy cały dzień przy jednym z bardziej ruchliwych skrzyżowań w Krakowie, przy AGHu, i zbieraliśmy drobniaki od kierowców, którzy akurat czekali na czerwonym. Zostało mi kilka serduszek z tej akcji i mam je do tej pory w szufladzie schowane. :)
    Piękne są te wszystkie biżuteryjki na aukcjach! Chyba się sama przyłączę w przyszłym roku do robótek. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie otrzymanie co roku nowego serduszka dla mnie to już tradycja, której teraz uczę swojego syna. Przecież to, co dajemy, to do nas wraca. Małgosiu niech ten Twój przepiękny i misternie wykonany naszyjnik pójdzie za najwyższą z możliwych cenę bo jest tego wart. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń